jak znaleźć rodzinę na ukrainie
Na stronie Biznes.gov.pl założysz firmę online. To miejsce, w którym załatwisz wszystkie formalności. Informacja o tym, że zaczynasz działalność, zostanie automatycznie przekazana do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych i do urzędu skarbowego. Sprawdź, jak się przygotować do rejestracji firmy jednoosobowej w Polsce.
Jak znaleźć rodzinę przez internet. W dzisiejszym cyfrowym świecie, internet stał się niezwykle przydatnym narzędziem, które może pomóc nam w odnalezieniu dawno niewidzianych krewnych lub zaginionych członków rodziny. W tym artykule omówimy kilka sprawdzonych metod, które pozwolą Ci na znalezienie rodziny przez internet.
Przyznaje, że coraz częściej pojawiają się pytania od Ukraińców w Polsce, którzy chcą sprowadzić także swoją rodzinę, która została w Ukrainie. — Rozmawiając ze swoimi
Podobnie jak w parafiach znajdziemy tu zapisy o narodzinach, małżeństwach i zgonach, czyli wszystko to, co nas najbardziej interesuje. Jednak poszukiwaniami w USC możemy objąć tylko najbliższą rodzinę, gdyż za każdym razem musimy wykazać nasze pokrewieństwo z osobą, o której chcemy uzyskać informacje.
Marta Tomczak, piękna celebrytka od ośmiu lat tworzy wspaniałą rodzinę ze swoim mężem Marcinem. Para doczekała się uroczej córeczki. Gwiazda pierwszej edycji pr
Wie Kann Ich Mit Einer Frau Flirten. Jedni zyskali nową rodzinę, inni przyjaciół. Jak żyje się pod jednym dachem z Ukraińcami? Ci, którzy przyjęli ich pod swój dach opowiadają o codziennym życiu z uchodźcami z Ukrainy. ZOBACZ WIĘCEJ NA KOLEJNYCH SLAJDACH! archiwum polskapressJedni zyskali nową rodzinę, inni przyjaciół. Jak żyje się pod jednym dachem z Ukraińcami? Ci, którzy przyjęli ich pod swój dach opowiadają o codziennym życiu z uchodźcami z Ukrainy. Ukraińcy u polskich rodzinMałgorzatę Grabarczyk wszyscy dobrze znają w Aleksandrowie Łódzkim. Jest przewodniczącą tamtejszej Rady Miejskiej. Od momentu wybuchu wojny na Ukrainie zaangażowała się w pomoc. W stronę ukraińskiej granicy ruszały z Aleksandrowa transporty humanitarne. Na przejście graniczne w Zasinie wysłano autokar. Miał przywieść stamtąd uchodźców. Były w nim 29-letnia Olga z 6-letnim synem Nikitą oraz jej mama Raisa. Dziewczyna była w ciąży. Za dwa tygodnie miała urodzić swoje drugie dziecko. - Zapamiętałam ich dobrze – wspomina Małgorzata Grabarczyk. - Olga z rodziną zamieszkała najpierw w remizie Ochotniczej Straży Pożarnej Adamów. Nie było tam jednak odpowiednich warunków dla kobiety w ciąży. Nie dla niej było spanie na polowym łóżku..Jeszcze tego samego dnia przenieśliśmy ich do OSP w Bełdowie, gdzie były lepsze po przyjeździe pani Małgorzata zabrała Olgę do znajomej ginekolog. - Olga była trzy dni w podróży – dodaje Małgorzata Grabarczyk. - Trzeba było sprawdzić, czy nic nie dzieje się z ciążą. Lekarka zabrała ją na badania do „Salve”. Z ciążą wszystko było w jednak płakała i denerwowała się. Martwiła się co będzie, gdy zacznie rodzić na sali pełnej ludzi, czy zdąży pogotowie. Cały czas myślałam o Oldze – wspomina pani Małgorzata. - Zdawałam sobie sprawę, że sala w remizie nie jest odpowiednim miejscem dla kobiety w ciąży. I postanowiłam, że przyjmę pod swój dach Olgę i jej rodzinę. Musiałam wyekspediować z domu córkę, bo potrzebne były dwa przyjechała z Korostenia, miejscowości położonej o dwie godziny drogi od Kijowa. Pracowała jako nauczycielka angielskiego w gimnazjum. Jej mama Raisa pochodzi z obwodu czernobylskiego. Bliskość Czarnobyla sprawiła, że przeszła na wcześniejszą emeryturę. Na Ukrainie został mąż Olgi, ojciec i brat. - Wsiadły na granicy do autobusu i nie wiedziały, gdzie jadą – mówi Małgorzata Grabarczyk. - Usłyszały tylko, że będą bezpieczne...Urodziła się AniaDzięki Oldze Małgorzata Grabarczyk przeżyła niezapomniane chwile. W niedzielę, 20 marca, o czwartej nad ranem rozpoczęła się akcja porodowa. Ale Olga nie wszczęła alarmu. - Podziwiałam jej spokój – śmieje się dziś pani Małgorzata. - Pewnie duże znaczenie miało to, że rodziła drugie dziecko. Stwierdziła, że nie będzie mnie budziła o czwartej nad ranem. Sama też chciała jeszcze wypocząć, bo wiedziała, że czekają ją trudne chwile. Obudziła mnie o godzinie Zawiozłam ją do „Salve” Olga urodziła piękną córeczkę. Ważyła gram i mierzyła 56 centymetrów. Już wcześniej ustaliła z mężem, że będzie miała na imię Anna. Szczęśliwy tata zobaczył przez Internet swoją córeczkę. Po dwóch dniach Małgorzata przywiozła ją do swojego domu. - Dziewczyny przyjechały z dwoma torebkami, miały godzinę na spakowanie się – dodaje Małgorzata Grabarczyk. - A mój dom zapełnił się darami od mieszkańców Aleksandrowa! Dostały wszystko, czego potrzebowały!Małgorzata Grabarczyk zapewnia, że dziewczyny z Ukrainy okazały się bardzo miłe, nie było z nimi żadnych kłopotów. Tylko Raisa ciągle płakała. Martwiła się o syna, męża, zięcia, którzy zostali na Ukrainie. -Któregoś dnia zadzwonił syn – opowiada Małgorzata. - Powiedział, że jest na jakiejś wsi, siedzi w piwnicy i zabrakło jedzenia. Nie ma pieniędzy, by je kupić. Raisa zadzwoniła do męża i wysłała go z jedzeniem do syna...Horoskop miłosny na kwiecieńHoroskop miesięczny na kwiecieńJuż na swoimUkraińska rodzina nie chciała robić żadnego kłopotu. Gdy Małgorzata wracała do domu to chowali się w pokojach, by nie przeszkadzać. Kiedy rano szykowała się do pracy łazienka była zawsze wolna. Raisa była zawstydzona, że Małgorzata im wszystko kupuje. - Gdy ugotowała zupę to jadła ją przez pięć dni – opowiada Małgorzata. - Zostawiałam jej mniejsze garnki, by gotowała mniej...W końcu ustaliłyśmy, że ona będzie gotowała obiady od poniedziałku do piątku, a ja w gotowała barszczyk ukraiński, ale większość zup była bardzo delikatna. Na podstawie rosołu z dodatkiem kaszy, ryżu. - Gotowała to z myślą o córce, bo tak na Ukrainie jedzą kobiety w ciąży i karmiące – wyjaśnia Małgorzata Grabarczyk. - Raisa się dziwiła się, że w szpitalu jej córce podano ser, szynkę. Mój syn nie przepadał za takimi zupami, jakie przygotowywała Raisa, ale dzielnie wszystko zjadał...Małgorzata cały czas myślała, by rodzina się usamodzielniła. Bała się, że będą ciągle za wszystko przepraszać, będą się czuli skrępowali. Dzięki mieszkańcom Aleksandrowa udało się znaleźć małe, dwupokojowe mieszkanie w blokach. - Zgłosiła się dziewczyna, która chciał to mieszkanie wynajmować, ale postanowiła je udostępnić rodzinie z Ukrainy – dodaje Małgorzata. - W ubiegłym tygodniu się tam przyniosły. Przez najbliższe dwa miesiące mogą tam mieszkać bezpłatnie. Odwiedzam je codziennie, pomagam jak ma już Pesel, teraz Małgorzata chciałaby, aby Olga dostała 500 plus. Tłumaczy, że co miesiąc będzie dostawać 1000 złotych. - Myślę, że nie będę już potrzebować tych pieniędzy w następnym miesiącu, wojna się skończy i wrócimy na Ukrainę – odpowiedziała jej Olga. Jej mama Raisa też liczy, że szybko wróci do swojego domu. Mąż przez telefon mówi jej, że wojna potrwa niedługo się skończy.. Może za tydzień, dwa...Łodzianie na liście najbogatszych PolakówW Łodzi mieszkania drożeją najszybciej w Polsce! Ile za metr?Nowa rodzinaNa przyjęcie ukraińskiej rodziny zdecydowała się też Agata, nauczyciela w jednej z łódzkich szkół, która kilka lat temu wybudowała z mężem dom pod Łodzią. Mieszka w nim z mężem, dwoma córkami i 87-letnią babcią. Opowiada, że zaraz po wybuchu wojny zastanawiała się z mężem jak mogą pomóc. - Mąż kiedyś trenował piłkę wodną więc zapytał swojego trenera, który jest Ukraińcem czy nie potrzeba pomocy – wspomina Agata. - Z mężem pracuje wielu Ukraińców więc też ich o to pytał, Odpowiedź była taka sama. Ale w ciągu czterech dni sytuacja się zmieniła. Mieszkania potrzebowała dalsza rodzina Ukraińca pracującego z mężem. Przyjechali do Warszawy, odebrał ich kuzyn i przywiózł do nas...Agata wcześniej rozmawiała z córkami i babcią. Pytała się, czy zgodzą się, by zamieszkała u nich rodzina z Ukrainy. Nie mieli nic przeciw. Babcia nawet się oburzyła, że ją o to pytają. - Takie sytuacji ludziom zawsze trzeba pomóc! - odpowiedziała 87-letnia kobieta. Agata przyznała, że miała obawy przed przyjęciem ukraińskiej rodziny. - Najbardziej bałam się, że to co im zaoferujemy będzie niewystarczające – wyjaśnia. - Nie mamy osobnego wejścia, łazienki. Pokój udostępniła im nasza córeczka. Słyszałam, że niektóre ukraińskie rodziny są niezadowolone z tego co im się oferuje. Na szczęście my nie mieliśmy takiego problemu. Trafiliśmy na cudowne osoby!U Agaty zamieszkała Walentyna z 7-letnim synkiem Saszą i jej mama Anna. Pochodzą z Tarnopola. Mąż Anny nie żyje, a Walentyna jest po rozwodzie. Ona pracowała na taśmie w fabryce. Jej mama pomagała drugiej córce prowadzić gospodarstwo. Druga córka została na Ukrainie. Pewno to samo zrobiłaby Anna i Walentyna, ale zmusiła ich do tego sytuacja. - Sasza choruje na epilepsje – tłumaczy Agata. - Zapas leków mieli tylko na miesiąc. Walentyna bała się co będzie dalej. Dlatego postanowili wyjechać. Mama jej towarzyszy, by pomóc jej w opiece nas Saszą, gdy ona pójdzie do pracy...Wielki horoskop: miłość i rodzina, praca i zdrowieHoroskop runiczny. Oto moc i siła run wikingów!Babcia rządzi w kuchniAgata zapewnia, że to bardzo taktowni ludzie. Nie chcą robić kłopotu, czasem odnosi się wrażenie, że przepraszają, że żyją. Walentyna i Anna opowiadały, że Ukrainie spały w ubraniach, na siedząco, by w każdej chwili w razie alarmu zejść do piwnicy. Już w Polsce Sasza obchodził 7 urodziny. Był tort, życzenia, małe przyjęcie. Bardzo zaprzyjaźnił się z córkami Agaty. Walentyna znalazła pracę. Sasza chodzi do szkoły. Na Ukrainie uczył się w pierwszej klasie, tu ustalono, że zacznie od „zerówki”. - Anna z moją babcią rządzą w kuchni – śmieje się Agata. - Wspólnie jemy posiłki, wieczorem oglądamy wiadomości. Nasza rodzina się powiększyła. Jest gwarno, wesoło. Mąż rano odwozi dzieci do szkoły..Największym problemem było to, że po przyjeździe cała trójka się rozchorowała. Sasza miał blisko 39 stopni temperatury. Ale i z tym sobie poradzili. Walentyna, Anna i Sasza nie zostaną w Polsce. Jak się tylko wojna skończy wracają na wracać..Tak samo myśli Tatiana i Katerina. One mieszkają u polskiej rodziny, która ma dom w Nowosolnej. Mieszkały w Kijowie. Katerina jest bratową Tatiany. Na Ukrainie pracowała jako księgowa. Tatiana była szefową dużej firmy. Gdy wybuchła wojna, zaraz na początku, wsiadły w auto i pojechały w stronę granicy. Zabrały dzieci. Tatiana 14-letnią Olę, a Katerina – 8 -letniego Kiryła. Zamieszkali u Jarka i jego żony Wioli. - Znajomi powiedzieli, że jest ukraińska rodzina, która nie ma gdzie mieszkać – tłumaczą. - Nie zastanawialiśmy się nawet chwilę..Tamara jest w tej szczęśliwej sytuacji, że jej firma istnieje. Pracuje więc zdalnie. Krirył i Ola też nie poszły do szkoły. Łączą się internetowo na lekcje. - Układa nam się dobrze – twierdzi Jarek. - Dostali swój pokój. Mają do dyspozycji kuchnię. Gotują dla siebie, czasem nas poczęstują. Podjęły się, że będą sprzątać dom. Nie zgodziliśmy się, ale uparły się...Jarek i Viola mówią, że ukraińska rodzina może u nich mieszkać ile chce. Pewnie do końca wojny...Klimat Limanowskiego, Abramowskiego, WłókienniczejDawny handel po łódzkuPies może jeść czereśnie? Sprawdź, co może jeść twój piesJak rozpoznać, że Twój pies Cię kocha?Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera
Numer telefonu jest aktywny od 24 lutego. Od tamtej pory za pośrednictwem infolinii odbyło się ponad 6 tys. połączeń z Rosji, a w niektórych przypadkach także spoza EuropyKoordynatorka infolinii wspomina, że niektóre dzwoniące Rosjanki płakały i prosiły o wybaczenie, mówiąc, że "to nie jest ich wojna"Starszy urzędnik ukraińskiego rządu powiedział CNN, że gorąca linia połączyła dziesiątki rosyjskich rodzin z rosyjskimi żołnierzami na Ukrainie. — Zaprosiliśmy ich, aby przyjechali na Ukrainę i spotkali się ze swoimi synami, ale jak dotąd żaden z nich nie zdecydował się na to — cytuje jego wypowiedź CNNWięcej informacji znajdziesz na stronie głównej informuje CNN, infolinia nazwana "Wróć z Ukrainy żywy", została założona przez ukraińskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, które przyznało, że inicjatywa ta jest zarówno narzędziem humanitarnym, jak i propagandowym. Kobieta odpowiedzialna za jej prowadzenie nie chce ujawniać swojej tożsamości, jednak w rozmowie z reporterami CNN opowiedziała o celach stworzenia centrali informacyjnej:Po pierwsze, pomożemy (rosyjskim żołnierzom — red.) odnaleźć ich krewnych, którzy zostali oszukani i nie wiedząc, dokąd i po co jadą, znaleźli się w naszym kraju. A po drugie, pomożemy zatrzymać wojnę w ogóle — wytłumaczyła Ukrainka przedstawiająca się jako Śledź relację na żywo z wydarzeń w UkrainieNumer telefonu jest aktywny od 24 lutego. Od tamtej pory za pośrednictwem infolinii odbyło się ponad 6 tys. połączeń z Rosji, a w niektórych przypadkach także spoza Europy. CNN próbowało dotrzeć do osób, które dzwoniły na oficjalny numer ze Stanów Zjednoczonych. Jeden z mężczyzn, który nie został w pełni zidentyfikowany, ponieważ zależało mu na zachowaniu anonimowości, opowiadał, że na infolinii próbował dowiedzieć się czegoś na temat swojego kuzyna. Mieszkaniec Wirginii znalazł zdjęcie jego dowodu osobistego na internetowej platformie "Find Your Missing" (Znajdź Swoich Zaginionych — red.), przeznaczonym do publikowania informacji o schwytanych, rannych lub zabitych Rosjanach walczących na sobie sprawę, że wszystkie znaki wskazują na to, że najprawdopodobniej zginął w akcji, ale wciąż staramy się ustalić, gdzie można znaleźć jego ciało. (...) Rodzina stara się, aby nikt się z nią nie kontaktował, ponieważ w Rosji wszyscy są przerażeni. Wszyscy boją się rozmawiać, boją się, że organy ścigania będą ich śledzić— wyznał. "Oni tego nie wybrali"CNN opublikowało zapis rozmów z ukraińskiej infolinii. Oto jeden z dialogów, który udało się odtworzyć:Kobieta: Czy to jest miejsce, gdzie mogę się dowiedzieć, czy ta osoba żyje?Operator: Tak, może pani przekazać informacje o osobie.(Kobieta, płacząc podaje dane mężczyzny)O: Kiedy straciłaś z nim kontakt? K: Dawno Jak to dawno temu — miesiąc, dwa miesiące temu?K: Więcej niż dwa miesiące.(Po wymianie zdań na temat telefonu zaufania i danych osobowych, kobieta kontynuuje)K: Czy pan jest z Ukrainy?O: Tak, jestem z Przepraszam! To nie jest nasza wina... Boję się. Oni tego nie wspominała, że inna dzwoniąca kobieta prosiła przebaczenie, mówiąc, że "to nie jest ich wojna" i "nie chcieli tego robić". Infolinia, która ma obudzić RosjanTwórcy infolinii przyznali CNN, że ma ona na celu nakłonienie Rosjan do sprzeciwu wobec toczącej się wojny. Starszy urzędnik ukraińskiego rządu powiedział CNN, że gorąca linia połączyła dziesiątki rosyjskich rodzin z rosyjskimi żołnierzami na Ukrainie. — Zaprosiliśmy ich, aby przyjechali na Ukrainę i spotkali się ze swoimi synami, ale jak dotąd żaden z nich nie zdecydował się na to — cytuje jego wypowiedź CNNData utworzenia: 8 marca 2022, 08:55Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie znajdziecie tutaj.
Dobry poradnik jak szukać przodków to cenna pomoc dla początkującego amatora genealoga. Dzięki wskazówkom budowa drzewa genealogicznego staje się szybsza i łatwiejsza. Jak szukać przodków i ich odnaleźć?By dojść do źródła, trzeba płynąć pod Jerzy LecZacznij od siebieZ całym przekonaniem napisałem poradnik „Jak szukać przodków” wskazując na kierunek poszukiwań. Należy zacząć od siebie i systematycznie, krok po kroku, pokolenie po pokoleniu poszukiwać informacji. Jest to optymalne kosztowo i daje największe szanse wytrwania w poszukiwaniach. Cóż da wiedza o 300 osobach o danym nazwisku skoro nie są naszymi przodkami, a żeby ich związać ze sobą musielibyśmy znaleźć ich przodków, na co nie mamy czasu ani pieniędzy? Albo cóż da nam fakt że gdzieś wystąpiła wzmianka o kimś noszącym nasze nazwisko skoro nie jesteśmy w stanie powiązać go ze swoją rodziną? Pewnych kroków nie można pominąć. Chaos nie służy poszukiwaniom, dekoncentruje i rozprasza tak czas jak i pieniądze, wyczerpuje cierpliwość oraz czasem przeraża ogromem z rodzinąProszę, nie zaczynaj od herbarzy! Zostaw w spokoju archiwa. Te dane od setek lat istnieją i z każdym rokiem są lepiej zinwentaryzowane i w większym stopniu udostępnione. Za kilka lat ilość dostępnej dla Ciebie informacji będzie znacznie większa niż dzisiaj – na szczęście postęp bardzo służy genealogii. Natomiast za kilka lat nie będą już żyli najstarsi członkowie Twojej rodziny. Dzisiaj oni są najcenniejszym źródłem Twojej wiedzy. Być może nie pamiętają daty urodzenia swoich dziadków (a kto pamięta?) ale za to opowiedzą Ci o prawdziwych Polakach – jacy byli, jak żyli, jak przetrwali. Spisuj ich wspomnienia, zbieraj fotografie i pamiątki. Dowiesz się że o niezłomnym duchu nie stanowił ani status społeczny ani majętność ani brak niepodległości. Co sprawiło że dzisiaj jesteś kim jesteś? Zapytaj ich…Archiwum domoweZbieraj pamiątki – jeżeli nie odczuwasz ich wartości i nie czujesz związku z przodkami porzuć poszukiwania! Zbieraj pamiątki, niech Twoi przodkowie będą przy Tobie. Nie niszcz swoich dokumentów, zbieraj je. I tak postępuj, abyś w przyszłości nie wstydził się tego co zrobiłeś. Ty też kiedyś będziesz czyimś przodkiem… Przeczytaj jak zorganizować Archiwum spełnia funkcje patriotyczne – im głębiej sięgamy naszą wiedzą tym większy jest nasz związek z innymi ludźmi i z Ojczyzną. Oczywiście – jako dziedzina nauki – genealogia wprowadza własne pojęcia i instrumenty. Zapoznaj się z genealogią Genealogia. Koniecznie musisz zdobyć elementarną wiedzę o genealogii i w tym celu powstał ten portal. Każdy dział jest ważny – zapoznaj się bez pośpiechu ze wszystkimi porady pomogą Ci odpowiedzieć na pytania jak odnaleźć przodków, jak szukać akty urodzenia, jak gromadzić dane, czy uruchomić płatne poszukiwania szukać?Czasem dowiadujemy się o pewnych tajemnicach rodzinnych, czasem całą historię rodziny okrywa nieprzenikniona „pustka”. Próbując zgłębić te tajemnice możesz napotkać wielkie trudności w dotarciu do niektórych informacji zwłaszcza w sytuacji gdy przodek wyraźnie nie chciał wspominać o przeszłości. Nie zawsze można dotrzeć do wszystkich informacji, niestety… Pomijając aspekt czysto techniczny jak np. miejsce przechowywania informacji i sposób dotarcia do niej, zwróć uwagę na niezwykle ważny czynnik ludzki. Gdyby przodek chciał aby jego dzieci znały dokładną historię jego życia – z pewnością byłby ją im przekazał. Najwidoczniej kierując się sobie tylko znanymi pobudkami (na które wpływ miały na pewno polityka, ekonomia oraz nastroje społeczne) uznał że dla członków jego rodziny lepiej będzie gdy nie będą rozdarci na dwoje pomiędzy historią a ich teraźniejszością. Oczywiście wiele osób będących świadkami dawnych zdarzeń pewne rzeczy wie i czasem „odkryjesz” przypadkiem skrawki historii. Wtedy rozwija się wielka ciekawość – o co chodzi? W takim przypadku zastanów się. Przez szacunek dla swojego przodka, szanując jego decyzję o nieujawnianiu faktów z jego życia – może warto zaniechać poszukiwań? To są rozterki osób które dowiadują się że są adoptowane lub porzucane, że pochodzą z niepełnych rodzin lub że dzieci zostały oddane innej (czasem bardzo bliskiej) rodzinie „na zawsze” lub że ktoś zmienił nazwisko… Bądź ostrożny w formułowaniu opinii czy należy szukać przodków za wszelką cenę czy też nie? A przypadki odkrycia niechlubnej przeszłości swoich przodków – szabrowników, zdrajców i kolaborantów, złodziei i kombinatorów bądź bezdusznych wyzyskiwaczy lub bankrutów… po prostu bolą. A nie jest łatwo zachować dystans w stosunku do nie jest to tylko sprawa odwagi, własnej odwagi pozwalającej stawić czoła wszelkim faktom. Należy mieć na uwadze również innych ludzi z Tobą związanych, którzy być może nie chcieliby wcale żadnych nowych informacji o swoich przodkach. Oni budują swoje życie i przyszłość którą możesz zburzyć. Odkrywając tajemnice swoich przodków ujawniasz fakty wpływające na innych potomków. Może oni tego sobie nie życzą? Przed rozpoczęciem poszukiwań porozum się wcześniej z resztą rodziny i sprawdź czy akceptują Twoje działanie. Nie „uszczęśliwiaj” na siłę. Pomyśl sam czy chciałbyś aby Twoje dzieci i wnuki oglądały Twoje świadectwa szkolne ze szkoły podstawowej? Czy chciałbyś aby ktoś poznawał historię Twoich chorób przeglądając archiwalne karty pacjenta? – to tylko przykład który ma zwrócić uwagę że może Twoi rodzice czy dziadkowie wcale nie chcieliby abyś „rozgrzebywał” przeszłość?StartJak odnaleźć przodków? Do efektywnego poszukiwania niezbędna jest podstawowa wiedza z historii i geografii. Jest niezbędna gdyż jest warunkiem poprawnego określania miejsca pochodzenia poszukiwanych osób. Unikaj błędnych sformułowań typu: „moi przodkowie pochodzą z Ukrainy”. Przecież wtedy kiedy rodzili się Twoi przodkowie nie istniała Ukraina! Używaj poprawnych nazw krain geograficznych. Twoim przodkom należy się szacunek! Poprawnie zapisuj ich imiona i nazwiska. To, że w metryce kościelnej zapisane jest Johannes Wojcik nie jest żadnym tłumaczeniem – należy stosować prawdziwe imiona i nazwiska, tutaj: Jan Wójcik (masz przecież słownik Słownik łacińsko-polski imiona). I jeżeli Twój przodek urodził się na Kresach Wschodnich Rzeczpospolitej nie pisz nigdy że pochodził z Ukrainy. Ukraina nie istniała w tamtym czasie. Napisz: pochodził z Podola. Koniecznie zapoznaj się z materiałem (829 bytes) gromadzić informacje?Praktyczna uwaga. Nie spisuj informacji w zeszycie lub zeszytach, nie twórz albumów ze zdjęciami. Jako genealog dane dotyczące jakiejkolwiek osoby (również swoje własne) zapisuj na pojedynczych kartkach, oznaczonych danymi osoby którą opisujesz: imieniem, nazwiskiem i datą urodzenia. Najlepszym sposobem na gromadzenie informacji jest zakup teczki-skoroszytu z wieloma przezroczystymi koszulkami. Na początek gorąco polecam zakup kilkudziesięciu przeźroczystych koszulek (obwolut) i grubego segregatora. W każdej koszulce umieszczamy kartki A4 zawierające opis jednej osoby. Do każdej koszulki wkładaj różne zapiski związane z daną osobą – czasem będą to wspomnienia na wielu stronach A4, czasem tylko wizytówka, czasem zapisane na skrawku papieru kontakty do czyichś sąsiadów którzy coś jeszcze pamiętają o już nieżyjących krewnych… Jakże łatwo jest włożyć do koszulki kilka zdjęć, list czy wycinek z gazety… W miarę napływu informacji dodajemy kolejne kartki (wspomnienia, relacje, listy). Do koszulek wkładamy zdjęcia, dokumenty, odpisy itp. W ten sposób łatwo będziesz mógł uzupełniać dane dodając nowe kartki czy zdjęcia, ale również będziesz miał porządek. Nie zapomnij o podpisywaniu każdej kartki – przy przeglądaniu danych wielu osób łatwo mogą pomieszać się. To rozwiązanie jest niezwykle wygodne w trakcie początkowych poszukiwań, gdy np. z internetu drukujemy wiele stron i po prostu wkładamy do odpowiednich koszulek, ewentualnie kartki wydruków rozcinając na części związane z różnymi osobami. Nawet w tym systemie wystąpią kłopoty w przypadku osób o nieznanym imieniu i latach urodzenia/śmierci. Ale zawsze możemy stosować szersze opisy, np.: „córka wujka Andrzeja Gałązki” – gdy nie znamy nazwiska wujka. Program nie daje takich zacząć poszukiwania?Pierwsze kroki:Sprawdź ilość osób noszących dane nazwisko w Polsce (wg. bazy PESEL, ok. 94% populacji, stan na 1992 rok) od siebie. Spisz dokładnie swój życiorys, adresy gdzie mieszkałeś i w jakich latach, gdzie urodziłeś się i gdzie byłeś chrzczony – adres parafii. W Urzędzie Stanu Cywilnego uzyskaj akt urodzenia, w rodzinnej parafii uzyskaj odpis aktu chrztu. Zbierz kolejne świadectwa szkolne i dyplomy. Wybierz klika najistotniejszych fotografii ze swojego życia. Kup książkę opisującą Twoją rodzinną miejscowość. Podaj kolejne miejsca pracy. Podaj datę i miejsce ślubu, załącz akt zawarcia małżeństwa. Całość dokładnie spisz, gdy zechcesz będziesz mógł w przyszłości opublikować jako opis rodziny. To wszystko przyda się Tobie, ale przede wszystkim przyszłym masz żonę/męża – pomóż jej/jemu zebrać takie same masz dzieci/wnuki – opisz je w ten sam sposób i zbierz niezbędne dokumenty (akt urodzenia, metrykę chrztu, …)Jeżeli masz rodzeństwo – opisz je identycznie oraz skompletuj dokumenty i zdjęcia. Opisz dokładnie swoich rodziców (a żona swoich) tak, jak opisywałeś siebie. Zdobądź ich akty urodzenia/zgonu, wybierz kilka fotografii, zapisz miejsca spoczynku, dołącz fotografie rodzice żyją wypytaj o jak najwięcej szczegółów z życia ich oraz ich przodków. Zapisz informacje o ich rodzinnych parafiach. Odnajdź je w książkach telefonicznych, odnajdź ich adresy. Tam uzyskasz informacje o ich metrykach chrztu, na których odnajdziesz daty oraz imiona ich rodziców. Sprawdź czy ich rodzice pochodzą z tej samej parafii, czy występują w księgach rodzeństwo swoich rodziców (ojca i matki) na tyle, na ile będziesz mógł dokładnie. Przede wszystkim uzyskaj ich aktualne adresy zamieszkania, numery telefoniczne. Skontaktuj się z nimi w celu uzyskania dodatkowych informacji o swoich rodzicach oraz o ich rodzicach (Twoich dziadkach). Poproś o fotografie i informacje o ich wykształceniu i pracy. Poproś, aby zebrali dla Ciebie informacje o swoich współmałżonkach i dzieciach oraz o swoich teściach i ich najdokładniej jak tylko potrafisz wszystkich swoich dziadków. Zbierz fotografie, odwiedź groby i zrób ich akty zgonu/urodzin/ chrztu i odczytaj imiona ich rodziców, Twoich pradziadków. Zamów odpisy aktów urodzenia i zgonu w USC. Jeżeli masz profil zaufany możesz to zrobić księgach parafialnych dla miejscowości poznanych w aktach urodzenia/zgonu otrzymanych w USC odszukaj dane przodków oraz sprawdź, czy mieli rodzeństwo. Spisz dokładnie wszystkie dane podając źródło informacji: rodzaj dokumentu, czyja relacja itp. – to bardzo materiały zaprezentuj członkom swojej rodziny – odwiedź każdego, przedyskutuj je. W ten sposób zweryfikujesz dane oraz istnieje duże prawdopodobieństwo, że ktoś przypomni sobie zapomniane bardzo dużo: poznałeś siebie, swoją rodzinę oraz odnowiłeś kontakty. Przybył nowy wspólny, rodzinny temat: nasi przodkowie. Dotarłeś do najważniejszego punktu w życiu amatora-genealoga. Początki, rozpoczęcie poszukiwań masz za sobą. Już dobrze znasz samego siebie, znasz też zasady uzyskiwania dokumentów, umiesz dokumentować efekty swoich poszukiwań. Już mogłeś napotkać problem olbrzymiej ilości danych lub ich zupełnego braku. Może już doświadczyłeś zniechęcenia, gdyż wiesz, że możesz uzyskać akty zgony/urodzenia w USC tylko po prostu nie chce Ci się? To, co zrobiłeś do tej pory to był początek. Teraz przyszła pora na samookreślenie i kilka niezwykle brzemiennych w skutki decyzji. Poniżej znajdziesz kilka kwestii od których zależeć będzie to, co dalej zrobisz. Dalsze kroki to rozstrzygnięcie następujących kwestii:Zastanów się, może dane które już zebrałeś są dla Ciebie wystarczające i nie musisz już dłużej szukać? Zastanów się również czy dysponujesz dostateczną ilością czasu, jaki należy przeznaczyć na badania, aby były owocne i satysfakcjonujące. Jeżeli tłumaczysz sobie, że poszukiwania prowadzisz dla swojej rodziny (dzieci) pomyśl, czy poświęcenie rodzinie tego czasu, jaki poświęciłbyś na poszukiwania nie dałoby Ci więcej radości z wspólnie spędzonego czasu, większej zażyłości, z lepszej, rodzinnej atmosfery niż wątpliwa radość z posiadania kilku „cennych” danych uzyskanych kosztem rodziny?Określ zasięg poszukiwań. Musisz zdecydować się na zakres swoich badań. Masz do wyboru poszukiwanie:wzdłuż pnia – rodzice, dziadkowie, pradziadkowie, … Z każdą generacją wstecz podwaja się liczba gałęzi – ciocie, wujkowie, kuzynowie, … Może być tych danych mieczu – ojciec, dziadek, pradziadek, … Ten rodzaj poszukiwania należy do podstawowego, niezbędnego kądzieli – matka, babcia, prababcia, … Bardzo trudne badania ze względu na fakt, że kobiety przyjmują nazwisko męża i w wielu przypadkach nie jest możliwe odkrycie nazwiska razem – musisz mieć świadomość, że jeżeli prowadzisz oprócz badań genealogicznych życie zawodowe, na wszystko nie wystarczy Ci czasu. W tym przypadku danych będzie bardzo dużo i zachodzi obawa, że zamiast jakości wybierzesz ilość…Wybierz oprogramowanie do gromadzenia i szybkiego przeglądania danych. Skorzystaj z zamieszczonych opisów na stronie Programy do budowy drzewa czy to, co możesz samodzielnie uzyskać jest satysfakcjonująca czy też skorzystasz z usług płatnych poszukiwaczy. Więcej na ten temat znajdziesz poniżej na stronie Poszukiwania zaawansowaneJeżeli zgromadziłeś już duży zasób informacji nadszedł moment, aby zacząć „dopasowywać” informacje od innych posiadane dane w portalu Wyślij dane osób, opisy rodzin i nazwisk, opisy miejscowości z lat Twoich przodków. Prześlij daneZamieść ogłoszenie o poszukiwaniach określonych osób/nazwisk na tablicy ogłoszeniowej w portalu Tablica kontakt z innymi osobami noszącymi poszukiwane nazwisko i przedstaw im wyniki swoich poszukiwań, poinformuj co udało się Tobie odnaleźć a czego nadal brakuje. Zapytaj, czy są w stanie pomóc Tobie w uzupełnianiu wiedzy o przodkach. Nawet gdy pochodzą z innej gałęzi, z którą na razie nic Ciebie nie łączy, może okazać się kiedyś, że jednak macie wspólnego przodka. Być może już teraz dysponują ciekawymi informacjami, np. na temat pochodzenia nazwiska. Poinformuj ich, że dane są opublikowane w Internecie (np. w serwisie gdzie w każdej chwili mogą dane przeglądać i uzupełniać nowymi. Kontakty z osobami o danym nazwisku możesz znaleźć w książce telefonicznej, w poszukiwania osób żyjących noszących mało popularne nazwisko warto rozważyć wykorzystanie do tego celu serwisów społecznościowych takich jak Nasza-klasa, Facebook, GoldenLine czy LinkedIn. Więcej o takich poszukiwaniach możesz przeczytać na stronie Poszukiwania też czas na się z książką Włodzimierza Dworzaczka „Genealogia” (2 tomy). Książka zawiera omówienie podstawowych rodzajów źródeł (rejestry podatkowe, księgi metrykalne itp), wiele wskazówek metodycznych oraz bibliografię polskiej genealogii. Jest to podstawowa pozycja dla dysponujesz komputerem zacznij tworzyć bazę danych swoich przodków. Możliwość wymiany danych w formacie GEDCOM (w postaci plików *.ged) ułatwia publikację w Internecie oraz wymianę danych z innymi czy dotarcie do innej literatury może dostarczyć Ci nowych informacji – wykaz publikacji jest na stronie Literatura genealogiczna. Pomoże Ci w tym przeglądnięcie indeksów nazwisk wzmiankowanych w wybranych publikacjach na stronie Wykazy przeglądać zasoby archiwów państwowych i kościelnych, rejestrów katastralnych, księgi wieczyste, archiwa cechów rzemieślniczych, listy absolwentów szkół. Zobacz stronę się z towarzystwami przyjaciół danych miejscowości, nawiąż kontakt z nauczycielami historii w danej miejscowości – często są to miłośnicy regionu i posiadają dane pozwalające potwierdzić życie Twoich przodków w danej wszystkie bez wyjątku zasoby w Internecie korzystając z poradnika Poszukiwania sprawdzaj, czy nie pojawiły się nowe, ogólnodostępne źródła informacji: nowe bazy danych, nowa historię którą współtworzyli Twoi przodkowie. Znajomość historii Polski bardzo pomoże Ci w zrozumieniu swoich już zaawansowanym genealogiem-amatorem. Czekamy na Twoje dobre rady, wskazówki i doświadczenia, którymi zechcesz podzielić się z innymi użytkownikami portalu Doradź innym. Napisz!Czasami pomimo największych chęci i mimo dużego zaangażowania napotykasz barierę „pustki”, patrząc wstecz nie dostrzegasz żadnej możliwości odnalezienia interesujących Cię informacji. To oczywiste – nie wszystko jest dostępne w Internecie. W Internecie można znaleźć dane wyłącznie w przypadku dużego szczęścia, gdy ktoś te dane już odnalazł i opublikował. Możesz wtedy powiedzieć o sobie, że jesteś szczęściarzem i zaoszczędziłeś wiele lat pracy. Jednak gdy nie masz szczęścia a dane zebrane wśród najbliższej rodziny uważasz za niesatysfakcjonujące musisz odpowiedzieć sobie na pytania:1. Czy szukam przodków dla czystej przyjemności, aby moje dzieci wiedziały skąd pochodzą?Jeżeli odpowiesz „tak” na to pytanie, poprzestań na tym, co już wiesz, co możesz zebrać własnymi siłami. Powoli przy różnych okazjach zamiast sięgać daleko wstecz rozglądaj się dookoła i zbieraj informacje o reszcie rodziny, o bocznych odnogach. Spisuj różne historie opowiadane przez starszych, dokumentuj bieżące zdarzenia w rodzinie. Jakże często nie posiadamy nawet własnych świadectw szkolnych… Spisz szczegółowe życiorysy członków swojej rodziny. A jeżeli chodzi o odległą przeszłość – uzbrój się w cierpliwość i czekaj. Może za kilka lat ktoś opublikuje swoje dane i odnajdziesz wszystko, czego szukasz? Systematycznie przeglądaj bazę osób portalu Samodzielna praca daje najwięcej radości i satysfakcji. Jeszcze raz przejrzyj informacje w poddziale „Jak rozpocząć poszukiwania?” – może pominąłeś którąś możliwość? Pamiętaj! Na Kresach Wschodnich zginęło podczas II Wojny Światowej w zależności od regionu od 30 do 80 procent Polaków, zaginęły lub zostały zniszczone dokumenty. Dlatego czasem po prostu nie jest możliwe zgłębienie własnej przeszłości i należy pogodzić się z Czy poszukiwania mają dla mnie tak dużą wartość, że jestem skłonny zapłacić za informacje?Nawet w tym przypadku nie czuj się zwolniony z własnego wkładu pracy. To, co wiesz lub możesz łatwo uzyskać może okazać się bardzo kosztowne w uzyskaniu dla profesjonalnych poszukiwaczy, może być również przyczyną niepotrzebnego przedłużania poszukiwań. Tak więc nawet mając w zamyśle zlecenie płatnych poszukiwań zbierz wszystkie dostępne informacje, spisz je. Przygotowując wstępne opracowanie swego drzewa nie tylko że możesz obniżyć koszty (niektóre biura udzielają 20% rabatu za wstępnie opracowane dane) ale przede wszystkim oszczędzisz dużo czasu, np. rok! Jeżeli jesteś zainteresowany formą płatnych poszukiwań zapoznaj się z kolejnym profesjonalneProfesjonalne poszukiwania genealogiczne to działalność naukowa. Pewnych kroków nie można przeskoczyć ani przyspieszyć. Są to poszukiwania płatne. Mocną stroną tego rozwiązania jest doświadczenie poszukiwaczy, którzy nie tylko że dysponują bardzo bogatą literaturą ale przede wszystkim są doskonale zorientowani w zasobach poszczególnych archiwów oraz, czasami, mogą uzyskać dostęp do danych niedostępnych dla „zwykłych” poszukiwaczy np. z tego względu, że są historykami i poszukiwania dla Ciebie mogą przedstawić jako swoją pracę Informacji i Poszukiwań PCKDo głównych zadań Biura Informacji i Poszukiwań PCK należy prowadzenie poszukiwań i ustalanie losów ofiar wojen, konfliktów zbrojnych i klęsk żywiołowych, a w tym: – wystawianie zaświadczeń o losach poszukiwanych, – podejmowanie starań o uzyskanie dokumentów potwierdzających losy wojenne, – poszukiwanie mogił wojennych w kraju i za granicą, – przekazywanie tzw. messages (wiadomości rodzinnych) do krajów objętych konfliktami zbrojnymi lub klęskami żywiołowymi, – udział w ekshumacjach ofiar wojny, – tzw. poszukiwania humanitarne (prowadzone na wniosek najbliższej rodziny ze względów humanitarnych, gdy kontakt z krewnym za granicą nagle się urwał, pomimo że rodzina posiada jego ostatni adres zamieszkania) – poszukiwania rodzin uchodźców/migrantów zaginionych na terytorium Polski. Poszukiwania są bezpłatne. Więcej na stronie heraldycznePoszukiwania heraldyczne są bardzo proste i szybkie. Więcej na ten temat znajdziesz na stronie Poszukiwana szukać w internecieInternet jest chaotyczny, nieuporządkowany. Trzeba włożyć wiele wysiłku w poszukiwania w Internecie aby stały się owocne a gwałtowny rozwój bazy wiedzy zmusza do częstego odwiedzania tych samych miejsc w celu sprawdzenia zmian w zakresie większości poszukiwaczy poszukiwania internetowe przodków stanowią pierwszy krok a często stanowią jedyną formę działania. Dlatego warto poznać to medium – dużo ciekawych informacji o poszukiwaniach w internecie znajdziesz na stronie Poszukiwania społecznościoweMam bardzo rzadkie nazwisko – jak znaleźć przodków? Prowadząc poszukiwania osób żyjących noszących mało popularne nazwisko warto rozważyć wykorzystanie do tego celu serwisów społecznościowych takich jak Nasza-klasa, Facebook, GoldenLine czy LinkedIn. Więcej o takich poszukiwaniach możesz przeczytać na stronie Poszukiwania osób adoptowanychWażną kategorię poszukiwań stanowią poszukiwania adopcyjne dotyczące osób adoptowanych. Jest to odnoga genealogii zajmująca się poszukiwaniem rodziny, najczęściej osób żyjących. Największą przeszkodą są tutaj przepisy prawa chroniące dane osób żyjących. Więcej szczegółowych porad znajdziesz na stronie Genealogia literatura podana jest w dziale Literatura genealogiczna. Początkującym poszukiwaczom polecam dwie pozycje wprowadzające i systematyzujące wiedzę: Prinke Rafał T. Poradnik genealoga amatora, Wydawnictwo Polonia, Warszawa 1992 Szymański Józef Nauki pomocnicze historii, PWN, Warszawa 1986Na marginesieHistoria to spojrzenie wstecz. A to co widać raz jest szczęściem, raz ironią, innym razem budzi zdumienie. Czasem jednak patrzymy wstecz i nie widzimy nic. To nie jest powód do czucia się ani nieswojo ani bardzo zaciekawionym. To też jest zwykła kolej rzeczy która sprawiła że ślady urywają się. Pozostaje tylko zaduma – jak bardzo skomplikowane były losy naszych przodków… Jak wiele przeszli, jakich rozterek doznali… Jak wiele poświęcili dla nas, potomnych. Być może zaparli się samych siebie aby nam było lżej w życiu? A może okrutny los sprawił że na nic nie mieli wpływu? Nie zawsze możemy dowiedzieć się wszystkiego. A nawet prawie nigdy nie możemy dowiedzieć się czegokolwiek. Bo przecież nawet znając nazwiska i imiona naszych przodków czy wiemy coś więcej o nich samych? Czy poznamy motywy ich działania?Czasem genealogia to wyraz głębokiej tęsknoty, melancholie odrywająca nas z tego świata w przeszłość…Co dalej? Szukaj i dziel się informacjami!Zobacz również: Poradnik genealoga amatora – część 1 – 4
Osoby uciekające przed rosyjską agresją często nie mają gdzie się podziać. Można je wspomóc na wiele sposobów. Karolina Misztal / Polska PressUchodźcy z Ukrainy potrzebują godnych warunków życia, w tym bezpiecznego dachu nad głową. Miasta apelują do właścicieli nieruchomości, by udostępniali je potrzebującym. Pomóc może jednak każdy, nawet jeśli nie dysponuje wolnym pokojem, mieszkaniem czy domem. Jak wesprzeć Ukrainę?Uchodźcom z Ukrainy możesz udostępnić swoją nieruchomośćJeśli posiadamy nieużywane mieszkanie lub dom (np. pod wynajem) i możemy pozwolić sobie finansowo na taki krok, warto rozważyć udostępnienie swojej nieruchomości uchodźcom. Dla osób, które zmuszone były uciekać z własnego kraju, jest to ogromne wsparcie. Do takich działań zachęcają już swoich mieszkańców Sopot oraz zgłaszać się z mieszkaniem lub domem? Właściciele nieruchomości mogą to zrobić w swoim urzędzie miasta czy gminy – uzyskają tam najpełniejszą informację o tym, jak pomagać. Można również wysłać informację na adres pomochumanitarnaUA@ a także za pośrednictwem formularza na ogólnopolskiej stronie przyjęcia uchodźców pod swój dach można zgłaszać także organizacjom wspierających uchodźców (przekażą one informację w odpowiednie miejsce) albo zrobić to na własną rękę, jeśli mamy osobisty kontakt z osobami szukającymi domu. Organizacje, którym można zaufać, to Czerwony Krzyż, Polska Akcja Humanitarna, Caritas, Unicef Polska, Polska Misja Medyczna, Fundacja Fundacja Pomagam, Fundacja Nasz Wybór, Fundacja Zbieramy Razem, Fundacja Otwarty Dialog, Towarzystwo Przyjaciół Ukrainy. Uchodźcom pomaga mieszkaniowo również platforma Airbnb, pośrednicząca w najmie krótkoterminowym. Firma już w 2021 r. sfinansowała 20 tys. lokali tymczasowych dla uchodźców z Afganistanu. 22 lutego 2022 r. firma ogłosiła, że chce zapewnić potrzebującym kolejne 20 tys. mieszkań. Osoby uciekające przed wojną czy inną niebezpieczną sytuacją mogą liczyć na dach nad głową za darmo lub po obniżonych stawkach. Oczywiście kluczową rolę odgrywają w tym procesie właściciele lokali wystawianych na Airbnb, którzy zgodzili się udostępnić swoje rzeczowe, w tym meble, to także pomocNawet jeśli uchodźcom z Ukrainy uda się znaleźć dach nad głową, ich nowe lokum nie zawsze będzie w pełni umeblowane i wyposażone. Jeśli wiemy o takiej sytuacji, warto wspomóc potrzebujących, przekazując im dary takie jak łóżka, krzesła, stoły, szafy czy sprzęty kuchenne. Czasem przydadzą się nawet dywany czy ważne jest, żeby przed przekazaniem rzeczy dowiedzieć się, czego uchodźcy faktycznie potrzebują – prezent w postaci niepotrzebnego, zajmującego mnóstwo miejsca regału będzie raczej kłopotem niż wsparciem. Przekazywane rzeczy muszą też być w dobrym stanie, żeby dało się z nich bezpiecznie korzystać. W razie wątpliwości, czy dana rzecz przyda się potrzebującym, lepiej wesprzeć uchodźców w poszukiwaniach mieszkania na wynajemZnalezienie lokum nie jest dla uchodźców z Ukrainy łatwe. Wystarczy wyobrazić sobie, że próbujemy znaleźć dla siebie mieszkanie na wynajem w obcym kraju, nie znając miasta, a często także języka. Co więcej, obcokrajowcy (a w szczególności uchodźcy) są często traktowani bardzo podejrzliwie przez właścicieli mieszkań i mają dużo mniejszą szansę na podpisanie wynajmujący mieszkanie ma do wyboru najemcę Polaka (Polkę) i najemcę uchodźcę (uchodźczynię), to mimo braku różnic między nimi, jeśli chodzi o charakterystyki związane z naturą transakcji (możliwości finansowe, deklarowana długość najmu, deklarowana liczba osób przebywających w lokalu), w co najmniej 22 proc. sytuacji wybierze Polaka – czytamy w raporcie „Bezpieczny dom? Przemoc fizyczna i symboliczna wobec uchodźczyń i uchodźców”. – Kobiety mają mniejsze szanse na znalezienie mieszkania niż mężczyźni – jeśli wynajmujący ma wybór między osobami tej samej narodowości, ale różnej płci, to spośród tej pary osób wybierze tego powodu bardzo cenna jest wszelka pomoc uchodźcom w wynajęciu lokalu. Jak informują organizacje zajmujące się pomocą takim osobom, można to zrobić na wiele sposobów:zaoferuj posiadane mieszkanie czy pokój na wynajem uchodźcom – zaznacz to wyraźnie w ogłoszeniu (warto też spróbować przetłumaczyć najważniejsze informacje na ukraiński) lub zgłoś taką gotowość wybranej organizacji pomagającej osobom uciekającym przed wojną; jeśli oferujesz lokum na wynajem osobie w trudnej sytuacji finansowej, możesz dodatkowo pomóc, idąc na pewne ustępstwa – to przykładowo obniżony czynsz, rezygnację z kaucji lub przynajmniej rozłożenie jej na raty; zachęć znajomych właścicieli mieszkań do podobnych działań, informuj ich o cudzoziemcach szukających lokum; jeżeli masz bezpośredni kontakt z uchodźcą, pomóż mu w przeglądaniu ofert czy przygotowaniu własnego ogłoszenia o tym, że szuka lokalu – takie osoby mogą nie znać języka polskiego; wybierz się z uchodźcą na oglądanie mieszkania – fakt, że obcokrajowiec ma polskich znajomych, powinien uspokoić właściciela lokalu, a uchodźca będzie miał wsparcie podczas czytania i podpisywania umowy w obcym języku; udostępniaj ogłoszenia uchodźców o szukaniu mieszkania na swoim profilu na Facebooku, w grupach itp. Równie cenna jest pomoc w znalezieniu pracy, co pozwoli uchodźcy szybko stanąć na nogi i zagwarantuje, że będzie on w stanie płacić za wynajem mieszkania lub mieszkania? Sprawdź, czy podpisujesz dobrą umowę – są cztery rodzaje najmuPułapki w ogłoszeniach nieruchomości. Na co uważać, żeby nie dać się oszukać?Możesz wesprzeć uchodźców także finansowoJeśli nie jesteśmy w stanie pomóc uchodźcom w znalezieniu dachu nad głową, można zamiast tego wesprzeć finansowo jedną z licznych organizacji wspierających takie osoby. Liczą się nawet drobne kwoty – po zsumowaniu z innymi datkami nie będą już takie drobne. Ważne jest, żeby przed przekazaniem pieniędzy poczytać na temat upatrzonej instytucji i upewnić się, że faktycznie niesie ona pomoc – ma dobre opinie, dłuższy staż działalności, pisano o jej akcjach w mediach itp. Warto pamiętać, że organizacje pozarządowe mają obowiązek udostępniać publicznie sprawozdania ze swojej finansowego uchodźcom z Ukrainy i nie tylko można udzielić na kilka sposobów:wpłata na konto organizacji – jednorazowa lub cykliczna (np. stałe zlecenie przelewu albo polecenie zapłaty), przekazanie 1% podatku – wystarczy wpisać numer KRS organizacji w odpowiednim miejscu formularza PIT, pomoc w zorganizowaniu zbiórki lub rozpoczęcie nowej zbiórki we współpracy z organizacją. Przekazując darowiznę, obdarowujący ma prawo uzyskać informację, na jaki cel zostaną przeznaczone wpłacone środki. Co więcej, darowiznę można odpisać od wspierające uchodźców można wspierać również za pomocą darów – koców, niepsującej się żywności, ubrań itp. Jeśli taka forma pomocy najbardziej do nas przemawia, warto skontaktować się z daną organizacją i zapytać, co jest najbardziej ofertyMateriały promocyjne partnera
Uchodźca ma być słaby, nieporadny, zagubiony i pozbawiony sprawczości – wtedy chcemy wyciągnąć do niego rękę. Ma sobie nie radzić, potrzebować naszej pomocy, a wisienką na torcie jest wdzięczność. W takim ustawieniu to pomagający decyduje, wie lepiej, jest na pozycji uprzywilejowanej. Ten, któremu się pomaga, musi się dostosować, jest w pułapce, w której „obklejają” go oczekiwania. O tym, dlaczego tak ochoczo pomagamy matkom z dziećmi, czy naprawdę singielki w czasie wojny mają gorzej i co zobaczymy w lustrze, gdy przyjrzymy się temu, jak pomagamy, porozmawiałam z dr Martą Pietrusińską – doktorem nauk społecznych w dziedzinie pedagogiki i socjolożką z Uniwersytetu Warszawskiego. Alicja Cembrowska: Od jakiegoś czasu w mediach pojawiają się dość szumne nagłówki, że bezdzietne singielki są najszczęśliwszą grupą społeczną. Wniosek pochodzi z badań doktora Paula Dolana z London School of Economics. Faktycznie kobietom bywa lepiej bez dzieci i męża? Dr Marta Pietrusińska: To zależy oczywiście od kultury, o której mówimy, chociaż rzeczywiście jest tak, że od kilku, nawet już od 10 lat, widzimy pewne przemiany, w tym jak są tworzone lub właśnie jak nie są tworzone rodziny. W Polsce te przemiany zachodzą trochę później, ale można zauważyć, że kobiety coraz częściej wybierają bycie singielką, chociaż nie powiedziałabym, że jest to w 100 procentach ich wybór, bo wynika z trzech podstawowych powodów. Zamieniam się w słuch, co to za powody. Po pierwsze w ostatnich czasach mówimy o kryzysie męskości i on jest dość widoczny. Jednym z takich powodów rezygnacji z wejścia w związek jest to, że kobiety, również w Polsce, są coraz częściej lepiej wykształcone niż mężczyźni i już coraz częściej lepiej od nich zarabiają, a dodatkowo pełnią wiele ról społecznych. Zaburza to konserwatywne podejście, że tradycyjną rolą mężczyzny jest utrzymanie rodziny. Dla niektórych to, że kobieta zarabia lepiej, jest problemem – tutaj mam na myśli głównie klasę średnią i wyższą, chociaż zdarza się też, że w klasie ludowej również jest tak, że to kobiety lepiej radzą sobie finansowo. I to rzeczywiście dość utrudnia bycie w związkach. Mężczyźni cały czas nie są jeszcze nauczeni partnerstwa. Co ciekawe, badania pokazują, że kobiety szybciej się usamodzielniają, szybciej opuszczają domy rodzinne i to jest bardzo znaczący aspekt, bo mężczyzn, którzy do trzydziestki czy nawet czterdziestki mieszkają z rodzicami i zajmują się nimi matki, kobiety raczej nie wybierają. Nie chcą być w „trudnym związku”, gdy one są niezależne, a mężczyźni dopiero do tego dojrzewają. A drugi powód? Druga sprawa to oczywiście znowu jest pewnego rodzaju wybór, ale też nie tak zupełnie, bo jest on podyktowany mocnymi czynnikami zewnętrznymi – po prostu coraz trudniej jest mieć dzieci, ale i ta przemiana ma dwa aspekty. Jeden jest pozytywny, czyli zaczynamy mówić wprost, że macierzyństwo nie definiuje kobiety. Rzeczywiście w Polsce to cały czas kwestia bardzo dyskutowana i mocno w nas siedzi, że macierzyństwo definiuje kobiecość. Gdy kobiety nie mają dzieci, są wprost pytane, dlaczego i bywa, że nie są uznawane za pełnowartościowe osoby. Na szczęście i tutaj widać pewne przemiany i małymi kroczkami odwracamy tę narrację. Każdy powinien móc otwarcie przyznać, że nie ma dzieci, bo nie potrzebuje ich do szczęścia, bo woli wybrać karierę, nie czuje, że chce być rodzicem. Kolejna rzecz – tutaj dochodzę do tej negatywnej strony tych przemian. Polskie kobiety boją się mieć dzieci. Mają za to bardzo dużo powodów do tego strachu. Sprawa z tak zwanym Trybunałem Konstytucyjnym z 2020 roku i wyrok dotyczący aborcji sprawiły, że dzieci rodzi się mniej. I to wynika z danych, widać w statystykach, że z roku na rok w Polsce jest coraz mniej urodzeń. Nie jest to jedynie efekt restrykcyjnego prawa aborcyjnego, ale też braku zabezpieczenia społecznego – nadal jest tak, że nie ma żłobków, dostęp do przedszkoli jest ograniczony, a kobieta, która zachodzi w ciążę, ma później trudniej na rynku pracy. Dlatego część kobiet świadomie podejmuje decyzję o życiu singielki, a część nie może znaleźć odpowiedniego partnera. Pora wyłączyć hierarchizowanie cierpienia i określanie go swoją miarą. Każdy człowiek zasługuje na wsparcie i pomoc Czyli to nie jest tak, że singielki żyją jak pączki w maśle i niczym się nie przejmują – wszak omijają je problemy związkowe i związane z dziećmi? Myślę, że badania, które określają je najszczęśliwszymi, jednak zawierają w sobie to, że ta grupa jest odciążona od trudów bycia matką, bo powiedzmy to wprost – to bardzo trudna rola społeczna i o tym też się coraz więcej mówi. Bycie w związku, tym bardziej w czasach kryzysu męskości, to też wcale nie jest taka prosta sprawa. Bo jak dogadać się z kimś, kto został wychowany, że jako mężczyzna musi zarabiać więcej, utrzymywać dom i niejako „zarządzać” życiem rodzinnym? Jeżeli będziemy badać osoby, które są w takich związkach, mają dzieci i porównamy je do singielek, to wyniki nie są zadziwiające, ale to też nie oznacza, że te kobiety są ot tak szczęśliwe. Bycie singielką nie zawsze jest wyborem, nieraz to „ucieczka do przodu”, czyli podejmuję decyzję o przyszłości na postawie warunków, które mam teraz. Ciekawa natomiast jestem, jak rozkłada się to w związkach nieheteronormatywnych – mam podejrzenia, że zauważylibyśmy tam odwrotny trend. Prawdopodobnie więcej kobiet decyduje się wchodzić i mówić o swoich związkach z drugą kobietą i przez to zmniejsza się liczba singielek, bo jest większa zgoda społeczna na bycie w takiej relacji. Prawda też jest taka, że kiedyś kobieta musiała mieć rodzinę – zapewniało jej to przetrwanie, a nawet przeżycie. Teraz radzimy sobie bez męża i dzieci. Byłabym ostrożna z taką tezą – w sensie ekonomicznym to jak najbardziej kobieta teraz nie potrzebuje mężczyzny, który będzie ją utrzymywał, ale tak już było w latach 50. i 60. Tak naprawdę od czasu II wojny światowej, gdy mężczyźni poszli na front, a kobiety weszły do fabryk i zaczęły pracować, obserwujemy te przemiany. Oczywiście teraz jesteśmy dużo, dużo dalej – skupię się na Polsce, bo jednak na świecie jest z tym różnie, ale w naszym kraju widać, że coraz więcej kobiet ma wyższe wykształcenie, a mimo to i tak dalej nie zarabiają lepiej niż mężczyźni na tych samych stanowiskach. Nie zmienia to faktu, że kobieta może sobie pozwolić na singielstwo – w dużych miastach nie jest to problemem, trochę gorzej wygląda to w mniejszych miejscowościach – tam nadal rozbrzmiewają głośne pytania o męża i dzieci, o to, kiedy kobieta wywiąże się ze swojej roli społecznej. Dlatego podzieliłabym singielki na te, które rzeczywiście wybierają taki styl życia, i na te, które są do niego zmuszone. Kilka miesięcy temu tysiące singielek za naszą wschodnią granicą obudziło się w kraju objętym wojną. W „Wysokich Obcasach” pojawił się niedawno artykuł z mocną tezą: singielki w czasie wojny mają trudniej. Mają? Jeżeli mówimy o ukraińskich singielkach, to trzeba zacząć od przemian, o których przed chwilą rozmawiałyśmy – w Ukrainie postępują one jeszcze wolniej niż u nas. Wydaje mi się jednak, że kobiety w czasie wojny, nieważne czy są singielkami, czy są mężatkami, mają tendencje do siostrzeństwa i to jest coś, co się dzieje, niezależnie od ich statusu. I to również pojawiło się w tym artykule – że dwie singielki zamieszkały razem i się wspierały. Z drugiej strony można powiedzieć, że skoro nie ma się partnera, to nie trzeba się martwić, że on na przykład zginie na wojnie czy zostanie wzięty do wojska, ale przecież singielki mają ojców, braci, przyjaciół… Dlatego uważam, że tutaj nie ma różnicy. Ale i tak są osoby, którym pomagamy chętniej… Tak jest i tutaj trzeba to powiedzieć – najbardziej ujmującą za serce osobą, której będziemy chcieli pomagać, jest matka z małym dzieckiem. Na samym początku wojny, kiedy już zaczęli przyjeżdżać na granice pierwsi ludzie, były robione listy, kto i kogo może przyjąć – najczęściej wskazywano na kobiety z dziećmi, a nie singielki czy osoby starsze. Może właśnie tak naprawdę najbardziej chcemy pomagać po prostu dzieciom, a że są one z matkami, to i one się załapują? Podobnie jest, gdy chodzi w ogóle o pomoc humanitarną – tutaj też od razu zaczynają działać stereotypy i najpierw pomoc dostaną matki z dziećmi, potem osoby starsze, następnie kobiety i dopiero mężczyźni. Ale to znowu ma dodatkowy wymiar, bo jednak łatwiej jest uciekać samemu niż z dziećmi. Ja na przykład przyjęłam do swojego domu singielkę, która przyjechała do Polski z siostrą i jej synem. Siostra jest obecnie w Niemczech, nadal nie może znaleźć pracy i musiała wybrać miejsce, kierując się szkołą dziecka. Z kolei singielka bez problemu w kilka tygodni znalazła pracę w Danii. W polskiej narracji uchodźcami muszą być osoby niesamodzielne, które sobie nie radzą, a jednak singielki kojarzone są z paniami z dużych miast, które odnoszą sukcesy i są niezależne. To nie pasuje do obrazu uchodźczyni, my chcemy bezradną osobę, którą my – jako wybawiciele – się zaopiekujemy. Myśli pani, że to jest kwestia samego dziecka czy raczej relacji matka-dziecko, którą gloryfikujemy, mówimy, że to najważniejsza relacja w naszym życiu? Głównie chodzi o dziecko, ale matka jest nieodłączną częścią tego obrazu. Jest takie określenie „małoletni bez opieki”, czyli takie dziecko, które jest uchodźcą bez opiekunów prawnych, ucieka samo. Rzadziej się o nich mówi, dominuje raczej przedstawienie matki z dzieckiem. I jest to związane z wiarą katolicką. Analizowałam kiedyś książki dla dzieci i to, w jaki sposób się prezentuje ten temat – tak, były tam ilustracje nawiązujące do Matki Boskiej z Jezusem. Mamy w polskiej świadomości poczucie, że matka z dzieckiem to ktoś, kto potrzebuje pomocy. Ta figura jest bardzo mocno sklejona i ciężko to rozdzielić – trudno określić, komu wtedy tak naprawdę pomagamy. Matce czy dziecku? W tym aspekcie młodym singielkom trudniej uzyskać pomoc, ale i tak „mają lepiej” w zestawieniu z jeszcze inną grupą – samotnymi kobietami po 60., 70. czy 80. roku życia. W przestrzeni zakupowej HelloZdrowie znajdziesz produkty polecane przez naszą redakcję: Zdrowie intymne i seks, Odporność, Good Aging, Energia, Beauty Wimin Zestaw z dobrym seksem, 30 saszetek 139,00 zł Odporność, Good Aging, Energia, Beauty Wimin Zestaw suplementów, 30 saszetek 99,00 zł Zdrowie umysłu, Odporność, Good Aging, Energia, Beauty Wimin Zestaw z głębokim skupieniem, 30 saszetek 139,00 zł Zdrowie umysłu Deep Focus from Plants 60 kaps. wegański 45,00 zł 90,00 zł Odporność, Good Aging, Energia, Trawienie, Beauty Wimin Zestaw z lepszym metabolizmem, 30 saszetek 139,00 zł W polskiej narracji uchodźcami muszą być osoby niesamodzielne, które sobie nie radzą. Najchętniej pomagamy dzieciom, ale matka jest nieodłączną częścią tego obrazu. Jest to związane z wiarą katolicką Nie da się jednak pominąć masowego zrywu. Polacy ruszyli do pomagania. Dlaczego tak chętnie wyciągnęliśmy rękę do Ukraińców? Daleka jestem od myślenia, że ludzie są po prostu altruistyczni. To, co się wydarzyło, w dużej mierze było reakcją na stres, próbą odzyskania sprawczości. To jest takie trochę myślenie magiczne: jeżeli ja teraz komuś pomogę, to jak przyjdzie wojna do Polski, to i mi ktoś pomoże. To „wybieranie”, komu pomagam, a komu nie, było widoczne w pierwszych dniach wojny. Wartościowanie, kto ma lepiej, kto ma gorzej, przypomniało mi sytuację pandemiczną, gdy wszyscy musieliśmy siedzieć w domach… Robiłam na ten temat projekt badawczy z koleżankami z uczelni. Zapytałyśmy kobiety z Uniwersytetu Warszawskiego – pracownice naukowe, jak i panie pracujące w administracji – o ich doświadczenia. I w wywiadach, i badaniach ankietowych wyszło, że według wszystkich najgorzej w czasie pandemii mieli rodzice – to oni musieli przejąć funkcje opiekuńcze i edukacyjne szkół, a do tego musieli pracować. Najwięcej jednak spraw związanych z opieką nad dziećmi spadło na kobiety i to niezależnie jak wysoko wykształcone. I co ciekawe – badanie ujawniło też moc patriarchatu w takich najmniejszych szczegółach. Jeżeli w domu było biurko, to pracował przy nim mężczyzna, a kobieta… miała miejsce w kuchni. Singielkom w czasie pandemii szybko udało się, dzięki internetowi, nawiązać relacje, budować grupy wsparcia, odbywać spotkania online, bo miały na to więcej czasu. I to też potwierdziły badania. Dodam, że obydwie grupy – i singielki, i rodzice – w ankietach wskazywały, że to ci drudzy mieli najtrudniej w czasie izolacji. Mimo wszystko nie przemawia do mnie licytacja, kto ma gorzej. Tym bardziej w kontekście wojny, bo przecież jest to wydarzenie traumatyczne dla każdego i denerwuje mnie, że często pomija się w tym wszystkim mężczyzn, którzy przecież wcale nie dostają nagle magicznych mocy. Też się boją, martwią, stresują, cierpią… Jak najbardziej – też tak uważam. Od wielu lat działam w obszarze pracy na rzecz osób z doświadczeniem migracyjnym i zanim rozpoczęła się wojna, to pracowałam przy granicy polsko-białoruskiej. Intensywnie działaliśmy, żeby pokazać, że nieważne, czy to jest młody, silny mężczyzna, czy małe dziecko – w lesie każdy z nich potrzebuje tego samego. Wiek nie ma tutaj znaczenia. Oczywiście dziecko będzie mniej sprawcze w przeżyciu niż dorosły, bo nie jest sobie w stanie poradzić na podstawowym poziomie – mówimy tutaj o takich małych dzieciach, które są zależne od opiekunów. Jednak na poziomie wartości to wojna i prześladowanie, stan zagrożenia życia są traumatyczne dla każdego. Każdy jest głodny, każdy się boi wybuchu bomb, każdy się martwi o życie swoje i najbliższych. Niektórzy mają kompetencje czy doświadczenia, które pozwalają im przez to łatwiej przejść, ale jest to dość rzadkie. Jeśli chodzi o migracje uchodźcze, w sytuacji, gdy trzeba uciekać ze swojego kraju, to badania wskazują, że dzieci dużo szybciej się integrują niż dorośli. Więc teraz można powiedzieć, że o ile dziecku trudniej sobie poradzić z samym doświadczeniem, na przykład wojny, bo nie ma kompetencji poznawczych i emocjonalnych, to aklimatyzowanie się w nowym kraju przychodzi mu łatwiej niż osobie dorosłej. Byłam ostatnio na spektaklu „Odpowiedzialność” w Teatrze Powszechnym w Warszawie i tam również zestawiono sytuację na granicy z Białorusią i na granicy z Ukrainą. Padło tam mocne pytanie – jak to jest, że słyszymy płacz dziecka z Mariupola, a nie słyszymy płaczu dziecka z Aleppo? To jest bardzo proste. Dziecko z Aleppo ma inny kolor skóry. Moja koleżanka, która pracowała na granicy polsko-ukraińskiej i polsko-białoruskiej, długo nie mogła zrozumieć, jak to możliwe, że na granicy polsko-ukraińskiej funkcjonariusz policji zadowolony i cały w skowronkach rozdaje dzieciom ciasteczka i czekoladki, a na granicy polsko-białoruskiej dokładnie takie samo dziecko, tylko o trochę ciemniejszym kolorze skóry, bez mrugnięcia okiem wypycha do lasu. To się dzieje. Sytuacje na tych dwóch granicach bardzo pokazały, że my w Polsce jesteśmy rasistami. Wychodzi na to, że w tym pomaganiu moglibyśmy przeglądać się jak w lustrze… W ostatnich miesiącach ujawniło się dużo naszych pozytywnych cech narodowych, ale i niestety dużo negatywnych. Dużą rolę odegrała w tym polityka: państwo straszyło nas, że pomaganie ludziom na granicy polsko-białoruskiej jest nielegalne. Nie jest prawdą, że za podanie komuś butelki z wodą można pójść do więzienia. Ostatnio studentka Uniwersytetu Warszawskiego została zatrzymana na 72 godziny, potem chciano ją wsadzić do aresztu tylko za to, że czekała w samochodzie na grupę, która wracała z interwencji. Teraz dziewczyna ma sprawę i grozi jej 8 lat za przemyt ludzi. Nie dziwię się, że takie historie zatrzymały Polaków w pomaganiu uchodźcom na granicy polsko-białoruskiej. Gloryfikowano natomiast wszystkie osoby, które działały na granicy polsko-ukraińskiej. Dlaczego? Bo rząd by sobie nie poradził bez tej pomocy. Bez Polek i Polaków, którzy się zmobilizowali, mielibyśmy do czynienia z ogromną katastrofą humanitarną. Wrócę jednak jeszcze do rasizmu, ponieważ on ujawnił się też na granicy polsko-ukraińskiej. Bezpośrednio uczestniczyłam w sytuacji, gdy oczekiwaliśmy na Dworcu Zachodnim na pociąg ze Lwowa. Były to pierwsze dni wojny. Z wagonów wysiadła grupa studentów z krajów afrykańskich. Potrzebowali miejsca przez kilka, kilkanaście dni, żeby się skontaktować ze swoimi ambasadami, ponieważ w Ukrainie tych ambasad nie ma. Pociąg przyjechał o 2 w nocy. Jak zaczęli wysiadać z niego ludzie, to na własne oczy widziałam, jak kilkanaście osób, jak zobaczyło, że ma przyjąć do domu kogoś o ciemnym kolorze skóry, to się odwróciło na pięcie i poszli powiedzieć, że ich nie wezmą. Łatwiej nam przyjąć kobietę podobną do nas, najlepiej jeszcze z małym dzieckiem, niż afrykańskiego studenta. Mimo że ten student pomieszkałby kilka dni i wyjechał. I też patrząc na ekonomiczne względy – byłby mniejszym obciążeniem, bo potrzebuje mniej wsparcia. Nie ma tutaj logicznego wytłumaczenia. Takie nagłe pomaganie często ma niewiele wspólnego z logiką. Kilka dni po wybuchu wojny pod granicą zaczęły rosnąć sterty śmieci, ludzie „obdarowywali” uchodźców niepotrzebnymi ciuchami z dna szafy, a środowiska pomocowe zaczęły załamywać ręce. Pomaganie wcale nie jest prostą sprawą. Ludzie, którzy zajmują się tym od lat, tym bardziej mam na myśli wspieranie grup mniejszościowych, mówią, że żeby dobrze pomagać, to trzeba być specjalistą i że naprawdę nie warto się za to brać, gdy nie ma się tego dobrze przemyślanego. Wracamy do pytania, dlaczego pomagamy… Tak, bo bardzo dużo osób rzuciło się do pomagania, ponieważ wydarzyło się coś bardzo złego, nad czym nie mieliśmy kontroli. Więc tok myślenia jest taki: jeżeli zacznę jakoś działać, coś robić, stanę na tym dworcu albo będę rozdawać zupę, przyjmę kogoś do domu, oddam wór ubrań i zrobię przelew, to odzyskam sprawczość – tak nam się wydaje, bo przecież nie jesteśmy w stanie kontrolować wojny w Ukrainie. To właśnie złudne poczucie kontroli sprawiło, że ludzie zaczęli pomagać kompulsywnie. Znam przypadki, gdy ktoś rzucił pracę, żeby cały swój czas poświęcić na pomaganie uchodźcom z Ukrainy. Dlatego trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: dlaczego ja pomagam? Czy robię to, żeby sobie coś załatwić, czy w centrum tego pomagania jest ta osoba, której pomagam? Pomagam komuś czy może sobie? Właśnie w tym rzecz. Dlatego w grupach, które zajmują się tym profesjonalnie, unikamy słowa „pomaganie”. Zastępujemy je słowem „wspieranie”, bo to pokazuje, że w centrum ma być ta osoba, która doświadcza od nas tego wsparcia, ale to ona decyduje, czego chce i potrzebuje, a czego nie. Coraz częściej się pojawia i będzie się niestety pojawiać przekaz, że Ukraińcy są niewdzięczni, że coś im się nie podoba, że się oburzają, gdy dostają stare ubrania. Przecież my im daliśmy i powinni być tacy wdzięczni. Dlatego to, co zrobił rząd – danie 40 zł polskim rodzinom, które przyjęły osoby uchodźcze, było po prostu karygodnym błędem. Skrytykowały to niemal wszystkie organizacje pozarządowe pracujące w obszarze migracji. Te pieniądze trzeba było dać uchodźcom i uchodźczyniom – to oni mogliby się ewentualnie umawiać, że będą płacić tym rodzinom, u których mieszkają. To nie tylko odebrało sprawczość i uzależniło przyjezdnych od gospodarzy, ale sprzyjało też patologiom. Skala nie była bardzo duża, ale dochodziło do czegoś, co można nazwać handlem ludźmi. Niestety też spotkałam się z tym żądaniem wdzięczności od uchodźców. I to w przypadku dzieci – że to właśnie najmłodsi z Ukrainy są niewdzięczni. Było takie założenie, że dzieci ukraińskie powinny być dozgonnie wdzięczne, bo dostały wyprawki do szkoły i w ogóle zostały przyjęte do szkół. A potem ujawniła się złość tych dzieci, nazywa się je niegrzecznymi. Ktoś się dziwi? Im się zmieniło całe życie, musiały zostawić swoich przyjaciół, wyjechać do innego kraju, rzucić wszystko, pożegnać się z tatą, wujkiem, dziadkiem. A my każemy im cieszyć się z plecaczka? Przecież to jest absurd! Jak można w ogóle tego wymagać? Mam wrażenie, że w niektórych Polakach narosło poczucie niesprawiedliwości. W ostatnich dniach kilka razy usłyszałam hasło: my nie mamy, a im rozdajemy, oni dostają wszystko, a zwykły Polak ledwo wiąże koniec z końcem. Przy takich dużych kryzysach humanitarnych jest kilka faz i muszę powiedzieć, że jako Polska naprawdę przeszliśmy je w pozytywny sposób. Pierwsza faza to jest oczywiście faza szoku, ale zaraz potem zaczyna się tak zwany miesiąc miodowy, euforia. Działamy, pomagamy, organizujemy się, coś robimy i to szybko zaspokaja te pierwsze potrzeby, więc niemal od razu widzimy efekty naszych działań. Przyjeżdża mama z dzieckiem i nie ma wózka? Załatwiamy w kilka godzin. To euforia, że jesteśmy sprawczy, ale im dłużej taki kryzys trwa, tym pojawia się więcej wyzwań, na które już nie ma takiej łatwej i szybkiej odpowiedzi. Pojawiają się problemy z integracją, wątpliwości, bo ludzie z Ukrainy mieli przecież tylko na chwilę przyjechać, a oni już 5. miesiąc tutaj są i nie wiadomo, kiedy wyjadą, żłobki i przedszkola są przepełnione, a jeszcze na tych ludzi idą takie pieniądze… Pojawiają się frustracja i zmęczenie. Nie bez znaczenia jest też kontekst relacji polsko-ukraińskich. Do 24 lutego Ukraińcy byli jedną z bardziej dyskryminowanych grup migranckich. Zaszłości historyczne były podgrzewane po obu stronach, a i Ukraińcy, kształtując swoją nową tożsamość narodową, oprócz kreowania wroga w Rosjanach, podkreślali, że Polacy też nie zawsze byli tacy super, przypominali: „my byliśmy przez wieki chłopami, a oni panami”. A w Polsce wiadomo: Wołyń. Teraz dodatkowo te nastroje podkręcają rosyjskie trolle. Przed wojną nasze wyobrażenie o Ukraińcach lokowało się w panach z budowy, paniach sprzątających czy pracownicach seksualnych – były to takie najmocniejsze obszary stereotypów. A wojna wykreowała nam wspólnego wroga, stereotypy na chwilę schowały się za mgłą. Ale właśnie – tylko schowały. W grupach, które zajmują się tym profesjonalnie, unikamy słowa „pomaganie”. Zastępujemy je słowem „wspieranie”, bo to pokazuje, że w centrum ma być ta osoba, która doświadcza od nas tego wsparcia, ale to ona decyduje, czego chce i potrzebuje, a czego nie Tych wszystkich kontekstów raczej nie wyłapie ktoś bez specjalistycznej wiedzy. Pracując z osobami z doświadczeniem migracyjnym, bardzo zwracamy uwagę na ich stan psychiczny, bo oni też są trochę w pułapce. Naprawdę uchodźcy uważają, że powinni być wdzięczni i się nie dziwią, że Polacy tego oczekują. I nie mówię tylko o osobach z Ukrainy, tylko o wszystkich, którzy są u nas dłużej, więc wiedzą, że Polacy oczekują tej wdzięczności. Ale ci ludzie mają też oczy i uszy. Wiedzą o stereotypach i doświadczają tego, co w Polsce nie działa. Jednak przez oczekiwanie tej wdzięczności wolą nie mówić, co im nie pasuje. Boją się hejtu i posądzenia o to, że nie doceniają tego, co dostają. A zapewniam, że dużo rzeczy w obszarze związanym z integracją czy polityką migracyjną w Polsce nie działa. Wspomniała pani o trollach. Mam wrażenie, że coraz więcej Polaków ulega tej nakręcanej w sieci narracji antyukraińskiej. To się dzieje i będzie się działo. Obecna sytuacja ekonomiczna w Polsce jeszcze to ułatwia. Już się mówi, że „to przez Ukraińców, u nich jest wojna, a u nas wszystko drożeje – prąd, gaz, benzyna” i że „przecież mogliby oddać Putinowi ten kawałek ziemi, wszyscy mielibyśmy spokój, a oni dalej się o to tłuką”. Jest szansa, że w obliczu takich wyzwań uda nam się podtrzymać dobre relacje z Ukrainą i pomóc w asymilacji tych, którzy postanowią zostać w Polsce? W szkołach na pewno czeka nas wielkie pole bitwy. Za kilka tygodni dowiemy się, czy uda się osoby z Ukrainy zintegrować, czy dojdzie do ogromnej dyskryminacji. Niestety obawiam się, że to się nie uda. Po pierwsze dlatego, że nauczyciele zostawiali pozostawieni sami sobie. Na poziomie rządowym nie zrobiono praktycznie nic, wszystko zostało zrzucone na samorządy. A praca w środowisku wielokulturowym jest naprawdę bardzo trudna. I zaczyna się od samego siebie, trzeba z każdej strony obejrzeć drzemiące w nas stereotypy, dowiedzieć się, jak reagujemy na pewne sytuacje, żeby też zacząć zauważać swoje zachowania. A my mamy wkurzone, zagubione dzieci i nauczycieli, którzy nie dostali żadnej pomocy. Za chwilę przyjdzie im pracować z ofiarami traum, które wcale nie garną się do integrowania, mają stany lękowe, depresję, zespół stresu pourazowego. Rokowania nie są dobre. Jak zatem pomagać, żeby nie szkodzić? Jeżeli chce się pomagać, to na początek należy zadać sobie dwa pytania. Najpierw: po co ja chcę to robić? A potem: czy jestem gotowy, żeby rzeczywiście wysłuchać potrzeb drugiej osoby i nie oczekiwać wdzięczności? Wspieranie to gotowość do wysłuchania też tych rzeczy, które wcale mi się nie spodobają. I dodam jeszcze, że pora wyłączyć hierarchizowanie cierpienia i określanie go swoją miarą. Każdy człowiek zasługuje na wsparcie i pomoc. Marta Pietrusińska – doktor nauk społecznych w dziedzinie pedagogiki, socjolożka specjalizująca się w wielokulturowości/międzykulturowości oraz edukacji obywatelskiej. Zajmuje się przede wszystkim zagadnienia związanymi z europejskim islamem w kontekście obywatelskości muzułmanów, migracji, integracji uchodźców i imigrantów na poziomie lokalnym. Od 2008 roku współpracuje z organizacjami pozarządowymi działającymi na rzecz integracji migrantów w Polsce oraz podnoszenia jakości edukacji obywatelskiej (Fundacja Civis Polonus, SINTAR, Fundacja dla Wolności, CIM). Obecnie pracuje, uczy i prowadzi badania na Wydziale Pedagogicznym Uniwersytetu Warszawskiego. Autorka książki „Czy muzułmanin może być dobrym obywatelem? Postawy obywatelskie młodych muzułmanów z Polski, Turcji i Wielkiej Brytanii”. Zobacz także
jak znaleźć rodzinę na ukrainie